Dwa domy

Dawno, dawno temu gospodarz wybudował dom. Drewniany dom z piecami kaflowymi w każdym pokoju, ze skrzynkowymi oknami i dwuskrzydłowymi drzwiami. Po pewnym czasie gospodarz podzielił swoje włości na dwóch synów. Jeden z synów zbudował dom tuż obok, drugi został na ojcowiźnie w starym domu. Na podwórzu przed starym domem stała studnia z żurawiem, niedaleko rósł sad z wysokopiennymi jabłoniami, za lasem były pola i łąki.  Potem przyszła wojna, w starym domu stworzono szpital polowy. Tu ratowano życia ludzi, a tych, który odeszli składano przy płocie, w pobliżu drugiej studni. Powiadano później, że woda z tej drugiej studni jest niedobra, że tylko do schłodzenia mleka się nadaje, że pić z niej nie wolno.
Ten stary dom zobaczyłam po raz pierwszy, gdy miałam cztery lata. Pamiętam piasek dookoła domu, budy dla psów przy oborze i drewniany wychodek przy kurniku. W tym domu mieszkałam przez kilka szkolnych lat. Wyprowadziłam się, by potem wrócić jako świeżo upieczona mężatka. Tam wychowywały się nasze dzieci. W tym domu w pewne lipcowe południe na świat przyszedł mój najmłodszy Synek Przylepa. I ten dom pożegnałam miesiąc temu. Już tak na dobre.
Ostatnie kilka lat życia poświęciliśmy na to, żeby na naszym kawałku ziemi stworzyć własne miejsce. Zbudować dom na cząstce świata, która jest nasza. I w końcu  dom stoi. Wpasował się w okolicę, zdążył zakolegować się z pobliskimi drzewami i krzakami. Wygląda jakby był tu już od dawna.
W trakcie trwającego procesu budowania, wielokrotnie przychodziła mi do głowy myśl: Jeśli ktoś chce zbudować dom, niech siądzie, obliczy koszty, przekalkuluje wszystko dokładnie, rozważy swoje możliwości (nie tylko finansowe), a potem, jeśli dalej chce, niech przyłoży ręce do pługa i niech idzie do przodu nie oglądając się wstecz. To nie oglądanie się wstecz, to bardzo istotna rzecz, bo wybudowanie domu kosztuje nie tylko pieniądze. W ciągu ostatnich miesięcy kilkakrotnie myślałam, że umrę z zmęczenia. Po czym wstawałam i pracowałam dalej. Nauczyłam się nieustępliwości, tego, że jestem silniejsza i twardsza niż sądziłam, że potrafię zrobić rzeczy, o których nie miałam pojęcia jeszcze rok temu. Że mogę się wiele nauczyć, dowiedzieć i zrobić samemu. Że moja doba jest z gumy, że mogę mniej spać i mniej jeść.  Że dzieci jedzące codziennie lody i oglądające bajkę przez połowę wakacji dalej będą mnie kochały. Mnie – nieobecną, wiecznie zmęczoną matkę, która lwią cześć swojego urlopu przeznaczyła na „siedzenie na budowie”.
Było trudno, czasami bardzo. Siły dodawał mi fakt, że to jest przejściowy czas, to tylko trudny moment. Że zaraz będzie lepiej.
Dziś siedzę w nowym domu, w pustym nieumeblowanym salonie, z gorącą herbatą i sercem pełnym wdzięczności. Świętuję początek nowego etapu, otwarcie nowych przestrzeni, początek nowych wyzwań. Wdzięczna jestem za rodziców moich i Ł, za to, że są wspaniali i wspierali nas do samego końca. Wdzięczna jestem, za wszystkich tych, który mówili dobre słowa, modlili się, którzy proponowali pomoc, doradzali, wspierali, trzymali kciuki i cieszyli się z nami. To taki moment, gdy niedobrze być samemu. A my nie byliśmy sami. Mieliśmy dookoła bliskie nam osoby.
Od teraz więc, nasza rodzina pisze historię własnego domu. Historię pełną wszelakich przygód, pełną dobrych rozmów, hektolitrów wypitej kawy i  trzaskającego ognia na kominku. Od teraz z tego miejsca będziemy wypatrywać dzieci wracające ze szkoły, wspólnie pichcić piątkowe dania. Wierząc w dobre zakończenie, dalej budujemy wspólnie ten nasz nowy dom.

 

 

Źródło grafiki: pixabay.com

 

 

 

 

 

 

You may also like

12 komentarzy

  1. Droga Ester!
    Cieszę się,że marzenia się spełniają…zasługujesz na to jak mało kto.
    Niech Wam niczego dobrego nie zabraknie, na tym nowym etapie bycia rodziną.

  2. Cieszę się razem z tobą piastunko domowego płomienia, co to ogrzeje, rozświetli ciemności, pozwoli uwarzyć strawę, oświeci, połączy i co tam jeszcze zamarzysz:)niech dzieją się dobre Rzeczy 🙂

Skomentuj Monika Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *