Możesz

Jest wieczór. W kominku leniwie tli się płomień. Czas spać. Starszaki mkną do swoich pokojów, żeby się przyszykować. Zaraz wrócą w piżamach, z resztkami pasty w kącikach ust. Jak codzień posiedzimy w trójkę jeszcze trochę. Poczytamy razem. Pomodlimy się. Opowiemy o dniu, który minął, i tym przyszłym, który przed nami.
Ł. bierze na ręce Synka Przylepę, wchodzi na górę.
– Dobranoc, mamo. Do zobaczenia na księżycu – woła synek przytulony do taty.
Continue Reading

Nie sam

W wakacje wyskoczyłam z Ł. na działkę.  Dosłownie po 5 minutach dzwoni moja siostra.
– Ester, jeśli możecie, to wracajcie. BT wywrócił się jadąc rowerem, nogę miał strasznie wygiętą, myślałam że ją złamał, ale chyba jest cała. Dłoń jest bardzo mocno zdarta. Nie wygląda to dobrze.- relacjonuje w pośpiechu. W głosie słyszę troskę.
Continue Reading

Wystarczy tak niewiele

Jest taki chłopczyk  – Oktaś, który urodził się i mama go nie chciała. Bo Oktaś, śliczny maluch, był chory, bardzo chory.  Po pewnym czasie Oktasia przygarnęli jego Prawdziwi Rodzice – anioły – choć ludzie z krwi i kości. Patrzę czasem na Oktasiowy profil. Czytam o nim, o nich. O walce, wierze, nadziei i miłości. Czytam, myślę, wzdycham, modlę się. Obserwuję z daleka.  Miesiąc temu jednak coś się zmieniło.

Continue Reading

Miękkie serce

 

Pewnego razu, bardzo dawno temu,  kiedy Synka Przylepy nie było na świecie, weszła do mego gabinetu Pani z córką. Miałam zająć się córką, ale wpierw porozmawiałam z Panią. To była jedna z takich rozmów, których się nie zapomina, które zostają już w człowieku. Rozmowa była o życiu, o przemocy, biciu w głowę, o gromadzie dzieci z matką w jednej izbie i ojcu w drugiej, o braku wody bieżącej, o nałogu, chorobie i spalonych książeczkach zdrowia dzieci. Pani siedząca przede mną wyglądała tak, jakby była w wieku mojej mamy. Okazało się, że była młodsza ode mnie.

Continue Reading

Jeden uśmiech

Z reguły się śpieszę. Wyjeżdżam do pracy z zegarkiem w ręku, tak by zdążyć wszystko pozałatwiać, wszystkich porozwozić i nie spóźnić się. Ostatnie informacje z telefonem przy uchu, na szybko, w biegu. Nie jest to dobre, dlatego czasem specjalnie chcę wyjechać wcześniej.

Jadę więc ostatnio do miasta samochodem załadowanym dzieciakami, rolkami i kaskami. Po drodze liczymy psy i koty. Spokojny rozładunek dzieci. Potem ma być bankomat i rzeczoznawca. I już widzę, że muszę przyspieszyć. Idę raźnym krokiem i przy niewielkim rondzie widzę staruszkę o kulach przechodzącą przez przejście dla pieszych. Zatrzymał się jeden samochód, za nim drugi. I ten drugi w końcu zatrąbił. Może nie widział staruszki, może się spieszył, może był burakiem. To zabolało. Zwolniłam. Popatrzyłam na tą starszą kobiecinkę z trzęsącymi się ramionami i stroskaną twarzą i posłałam jej uśmiech.

Continue Reading

Zanim osiwieję

Czasami lubię popatrzeć sobie na zdjęcia, które ludzie umieszczają na Facebooku. Zaintrygowała mnie jedna para z pewnej grupy, której jestem członkiem. Zerkam najpierw na zdjęcie Jego. Starszawy, długie siwiejące włosy niedbale związane w kucyk, cześć kosmyków  wymyka się i okala uśmiechnięta twarz.

– Jaki świetny koleś – myślę. Patrzę na to zdjęcie i widzę wolność, dzikość. Potem zerkam na Jej zdjęcie. Starszawa, uśmiechnięta, rozpuszczone ciemne włosy przeplecione są siwymi kosmykami.

– Jaka zniszczona, zaniedbana kobieta – myślę. I w tym momencie łapię się za głowę, gryzę w język i pukam w czoło. Ale jest już za późno. Już pomyślałam.

Continue Reading

Bohater naszych czasów

Jadę. Spóźniona i zmęczona wlokę się w korku. Jest zimno i ciemno. A potem, gdy już dobiegam pół godziny później, zatrzymuję się, żeby pomóc B. i jego mamie. Trochę specjalnie opóźniam swoje wejście na salę, więc powieszę kurtkę i zagadam z B. On co prawda nie mówi, ale jakoś mi to nie przeszkadza. Mama mu dziś założyła specjalny krawat, który miga i gra kolędę. Żartuję, że jest taki wyelegancony i że jest bardzo na czasie. Ostatnio Madonna miała taką migającą muchę na uroczystej gali. Śmiejemy  się i wspólnie wchodzimy. Mama B. – starsza kobieta. Zupełnie zwykła, normalna. Bohaterka. Zabiera B. do sklepu, na spacery. Codziennie, od wielu, wielu lat.

Na salę wchodzić nie chciałabym, bo niezręcznie się czuję słysząc zdawkowe „Wszystkiego najlepszego”. Niezręcznie się czuję, gdy sama życzę „Zdrowia i pomyślności” bez względu na osobę stojącą przede mną. Chciałabym inaczej. Chciałabym powiedzieć prawdę, co myślę, z serca. I dotknąć serca drugiej osoby. Ale do tego potrzeba czasu i odwagi. A ja nie zawsze je mam.

Continue Reading

Wolny dzień matki

Od czasu do czasu dzieci mają wolne od szkoły. Co za tym idzie i matka ma wolne. Tak też było w piątek. Plany na spędzenie wolnego dnia matki poczyniłam już miesiąc temu. Odwiedzić chciałam znajomą. Nie widziałyśmy się dawno, dzieci nasze się lubią. Także tego.

Harmonogram dnia zawierał pobudkę, śniadanie, wyjazd i powrót w godzinach około-południowych, coby Synek Przylepa na drzemkę zdążył do domu. Żeby wszyscy byli szczęśliwi i w dobrym humorze i wyspani. Tak na spokojnie, bez spiny. Kunsztownie rozpisany plan wziął w łeb. Synek Przylepa, zamiast spać do 7.30, zdecydował, że zacznie dzień od 6. Tak dla odmiany.

Continue Reading

Patrzeć i widzieć

Rok temu Bi wracała z wycieczki szkolnej. Polną drogą wraz z nią szedł inny chłopiec.

Bi, pamiętasz go? – zagadnęłam, gdy wróciłyśmy już do domu.

Nie, a kto to był? – spytała.

Chodziłaś z nim do zerówki.

Nie pamiętam – opowiedziała.

Ja pamiętam. Bardzo dobrze pamiętam, bo takie osoby jak on skupiają mój wzrok.

Continue Reading

Wariaty

Wieczór. Synek Przylepa śpi. Starszaki myją zęby, przebierają się w piżamę. Krzątam się po ich pokoju, tu podniosę spodnie, tam skarpetki.

Mamo, a czy zwichnięcie i złamanie to jest to samo?

Nie, synku, zwichnięcie jest w stawie, czyli w miejscu, gdzie łączą się dwie kości, a złamana może zostać sama kość – odpowiadam i wywołuję wilka z lasu. Przytłacza mnie lawina pytań:

Continue Reading