BT wraca do domu ze szkoły. Plącze się po kuchni, coś tam podjada. Kręci się i kręci. W końcu się odzywa.
– Mamo, dziś na lekcji mówiliśmy o swoich dziadkach. K. zgłosiła się i powiedziała, że jej dziadek jest pijakiem. Wszyscy zaczęli się śmiać oprócz dwóch osób. Wiesz kto się nie śmiał?
– No pewnie ty i jeszcze ktoś – odpowiadam.
– Tak, ja i I. się nie śmialiśmy – przyznaje.
– A dlaczego synku się nie śmiałeś? – podpytuję.
Patrzy na mnie ze zdziwieniem, jakbym była jakaś przygłupia.
– Przecież to nie było w ogóle śmieszne.
Milczę. Zerkam na siedzącego Ł. Rozumiemy się bez słów.
– Masz rację, BT, to nie było śmieszne, to było smutne – mówi mój mąż.
– Ktoś, kto jest pijakiem jest bardzo nieszczęśliwym człowiekiem – dodaję.
Jakoś mnie dotknęła ta rozmowa. Nie tylko historia dziadka K, nie tylko śmiechy innych dzieci. Dotknęło mnie to, że Starszaki coraz częściej będą same decydowały jak należy się zachować, że mnie przy tym nie będzie. Nie będę stała obok, będę daleko, a BT i Bi sami będą musieli zmierzyć się z tym jak zareagować, co odpowiedzieć. Beze mnie.
To wypuszczenie dziecka jest trochę trudne. Wiele można wtedy się dowiedzieć o własnym dziecku, bo wtedy widać jakie jest naprawdę. Bez presji stojącego obok rodzica, bez obawy przed karą i chęci przypodobania się komuś. Jakie jest, gdy nikt nie patrzy, gdy go nie widzisz. Co zapamiętało, kto tak naprawdę miał na nie wpływ, kim chce być, czym się kieruje.
Nie da się przewidzieć, co spotka moje dziecko na swojej drodze życia. Nie da się zrobić setek symulacji pokazujących, jak należy się zachować i co powiedzieć. Nie da się przygotować dziecka na każdą ewentualność, na każde wydarzenie, ustalić reakcję w konkretnej sytuacji. Zbyt to życie nieprzewidywalne, zbyt trudne czasami. Zamiast tego można zrobić coś innego. Można budować w dziecku szacunek do innych. Można zadbać o miękkie serce. Można wyczulać jego sumienie i nie stępiać jego wrażliwości. Można wskazywać na dobre wzorce. Można wychowywać tak, by lubiło siebie i nie bało się różnić od innych. By ufało swojemu sercu.
Zamiast więc tysiąca przestróg i napomnień w ten plecak na drogę chcę zapakować mu Wiarę, Nadzieję i Miłość. Wiarę w to, że sobie poradzi. Nadzieję, że będzie pamiętać kim jest. I Miłość, bo niezależnie od wszystkiego co może je spotkać i co się stanie, chcę by moje dzieci wiedziały, że je kocham.
Źródło grafiki: pixabay.com