Życie na wsi nie musi być nudne.
Dzieci poszły parzyć herbatę, z własnoręcznie zerwanej pokrzywy, w kawiarce, na prawdziwym ogniu rozpalonym w swojej bazie. Bazie ukrytej w niedostępnym miejscu sadu. Tej bazie, którą rok temu nieomal puścili z dymem. Dziś do eksperymentowania wrócili mądrzejsi o nowe informacje – sypanie suchej trawy i przeterminowanej mąki nie ugasi ogniska, a wręcz przeciwnie, roznieci je jeszcze bardziej.
W tym roku zaczęli rozważniej – pokrzywowa herbatka podobno była pyszna, ręce pokłute, buzie umorusane. Czyli norma. Bi zapędziła się i pozbierała również pędy sosen na syrop sosnowy. Wsadziła je w czeluście jednej z wielu kieszeni i chyba zapomniała. Może czeka, aż obeschną. Nie będę przypominać przecież. Kolejną herbatę zrobią z mięty, poinformowali zgodnie. W sumie też będzie smacznie.
Życie na wsi ma swoje profity
BT podchodzi z mieszaną miną.
– Nie wiem, czy się nie wkurzysz – mówi niepewnie. Szybko zerkam omiatającym spojrzeniem. Nowo kupione, nieprzemakalne spodnie są całe (uff), tylko kurtka dziwnie zmięta. Że wybrudzona, to luz, ale BT trzyma ją, jak jakiś worek.
– No co tam? – podpytuję niby obojętnie.
– Bo ja jajka niosłem i mi się w kieszeni rozbiło – mamroce.
–A czemu nie w rękach niosłeś?
– Bo bym spadł z drabiny.
– A ile tych jajek? – drążę temat.
–Po trzy.
–Wszystkie rozbiłeś? – trochę się denerwuję.
– Nie, tylko jedno. Przecież możesz wyprać – mówi wręczając mi kurtkę–worek. Wydłubałam smętne resztki jajka z kieszeni. W drugiej znalazłam kolejne 7 jajek. Były całe, na szczęście. Będzie jajecznica.
Życie na wsi może być szalone
Umówili się, że będą spać w przyczepce kempingowej. Bi wykąpała się i poleciała w kaloszach, piżamie i szlafroku. W tym słodkim, różowym szlafroku biegała po lesie, siedziała przy ognisku, aż w końcu dotarła do przyczepki. No bo kto powiedział, że w różowym szlafroku po lesie się nie biega. Jak się chce, to się biega. Zresztą na wsi często się biega. Gdy pada, to biega się w deszczu tropiąc tęczę. Gdy owce uciekną, to biega się i zagania stado we właściwe miejsce. Gdy zimą napada odpowiednia warstwa śniegu i gdy matkę szaleństwo natchnie, to biega się po śniegu. Na bosaka.
Życie na wsi na swój niepowtarzalny smak.
Źródło grafiki: unsplash.com