Resztki urlopu sypią się jak piasek w klepsydrze. Odwiedzić trzeba Państwo W. – szanownych dziadków. Jedziemy z lodami uczcić razem zakończenia lata. Choć Synek Przylepa chodzi naburmuszony przykrótką drzemką, siedzimy, pijemy kawę i zajadamy się babcinymi przysmakami. Razem.
A potem wracamy i szybko na działkę jedziemy, zobaczyć dom. A potem koleżanka Bi wpada po książkę. Stoją gromadnie na dworze i śmieją mi się pod oknem. Stoją i stoją. Ja wraz z Ł. do sklepu niby tylko po fasolkę. Wracamy z ogromną skrzynią pomidorów i siateczką fasolki. A potem maluchy z sąsiedztwa przydreptały. Bawią się, a ja obieram fasolkę szparagową i modlę się w duchu o niedomagającego chłopczyka „Boże, uzdrów go, proszę Cię, uzdrów.” Wpada A. i gadamy sobie od serca. Tu fasolka, tu kurczak, tu rozkrzyczany Synek Przylepa. Jeszcze raz na działkę i z powrotem. Starszaki idą na złom, a wieczorem pakują śpiwory i moszczą się w namiocie.
Taki zwyczajny, gwarny dzień.
Gdzie tu szczęście?
W święta kupiliśmy grę Pytaki. Jedno z pytań było właśnie o to. Kiedy jesteś szczęśliwa?
Książka, kawa, fotel i cisza – to była moja pierwsza myśl i odpowiedź.
Ale to pytanie mnie nurtowało. Powyższego zestawu nie widziałam od roku, a przecież nie jestem nieszczęśliwa. Nie chodzę naburmuszona (może czasami) nie warczę na każdego. Tak generalnie, to czuję się szczęśliwa. Ba, czuję się nawet spełniona, pomimo, że wielu wymarzonych i wyśnionych rzeczy nie posiadam.
Do rzeczy.
To poczucie szczęścia nurtowało mnie do tego stopnia, że zaczęłam analizować momenty w życiu , gdy było mi dobrze, błogo. I odkryłam, że gdy w pogoni za szczęściem napotykam zwyczajny dzień, on daje mi tak wiele. Czuję się szczęśliwa, gdy mieszam zupę, w tle leci muzyka, a Ł. siada i dogrywa na klawiszach coś swojego. Gdy z pokoju obok słyszę śmiechy Starszaków, a Synek Przylepa buduje wieżę z samochodów. Czuję się szczęśliwa, gdy wieszam pranie, a reszta rodziny bawi się w przewalanie- wyrywanie. Czuję się szczęśliwa, gdy siedzimy za stołem i dyskutujemy o tym, czym jest dyskrecja, intymność, gdy wspólnie się wygłupiamy, gdy w aucie śpiewamy na całe gardło szaloną piosenkę
Zdałam sobie sprawę, że się pomyliłam. Kawa, fotel i książka nie są mi potrzebne do szczęścia – to dobry zestaw by odpocząć. Do szczęścia potrzebna jest obecność najbliższych. Tych, których kocham i który mnie kochają. Do szczęścia nie potrzebne mi są rzeczy, lecz ludzie. Żeby byli, żeby być z nimi.
Doceniać te momenty, gdy jesteśmy razem, wypić je do dna – oto moje szczęście.
7 marca 2016
– Bi, a może byś chciała takie żelowe długopisy na urodziny?
-Mhh- mruczy z pełnymi ustami.
-Ty, mamo, to masz fajne pomysły – zauważa po chwili.
-Bo nasza mama jest mądra- mówi dobitnie BT.
-Całe szczęście, że nie jest głupia – dodaje Bi.
A ja mieszam na piecu fasolkę po bretońsku i uśmiecham się do siebie.
Jak to fajnie, że mam mądre dzieci. I niegłupie na dodatek.
Źródło grafiki: pixabay.com
2 komentarze
Pieknie napisalas.dziekuje.ania
Proszę pięknie.
PS. Powieści M. Kordel nadal czekają na chwile czasu z kawą i fotelem 🙂