Wrzuciłam na Facebooka zdjęcie dyni, która sobie na dziko wyrosła w kompostowniku. Ja, jako Estera wrzuciłam, nie Pastuszka. A dodatkowo jeszcze zdjęcie dyniowego soku, którego produkcję zlecił Synek Przylepa.
No i mam te polubienia, komentarze, bo dynia faktycznie rośnie jak szalona, ma z 10 zalążków owoców i pnie się gdzie tylko zdoła.
Dynia ładna, ładny opis, ładne zdjęcie. No i się wpisuje w trend eko, fit i wegan.
Siedzę tak sobie wczoraj wieczorem, piję ten sok dyniowy i myślę, co by było, gdybym wrzuciła zdjęcie mojej rodziny z Mc Donalda. Bo takowe posiadamy i w takim przybytku bywamy. No własnie, co by było. Zdjęcia nie wrzucę, za to coś wyznam.
Chciałam wyznać, że znam trend eko, fit i wegan. Wiem co to kombucha, kimichi i tofu. Chciałam też wyznać, że jem mięso, pączki i przetworzoną żywność.
Tak dla równowagi chciałam wyznać, że nie jestem guru zdrowego żywienia. Tak dla równowagi napisać, że lubię naszą starą, polską kuchnię.
Robię wiele nowych potraw, ale gotuję też te krajowe. Pichcę marokańską harirę (ostatnio jedliśmy z Ł. cały garniec przez kilka dni) i polski rosół, który długo pyrkocze na ogniu. Piekę czasami razowy chleb na zakwasie, czasami robię kanapkę z białej bułki. Rano robię jajecznicę z boczkiem albo izraelską szakszukę. Lubię hummus, lubię majonez. Lubię czekoladę. Moje dzieci nie lubią surówek.
Ostatnio odwiedzili nas znajomi. Było nam bardzo miło razem pobyć. Na stole stały owoce (truskawki, borówki, czereśnie), warzywa (brokuły, ogórki, papryka) z dipem oraz pachnące brownie z kawałeczkami czekolady. Tak było. Stały grzecznie obok siebie i się ze sobą nie pobiły. Wszystko było smaczne. Na zakończenie upiekliśmy na ognisku kiełbasę.
Czasem jem chipsy, rano przed pracą podgryzam surową marchew. Moje dzieci uwielbiają chipsy z pieczonych brokułów, ja lubię też te jarmużowe. Z reguły mam w domu zapas suszonych owoców i orzechów, a w słodkiej szafce są żelki – przysmak Starszaków.
Na urodziny dzieci zwykle robię ciasto z cukrem, masłem, glutenem i bitą śmietaną. Z dużą ilością czekolady. Miałam również okazję próbować bezy z aquafaby, z kremem ze śmietanki kokosowej i nasion chia. Była przepyszna.
Ostatnio koleżanka z pracy, taka mądra, szczupła i zdrowo odżywiająca się koleżanka, przyniosła litr lodów. I siedziałyśmy sobie i te lody jadłyśmy w kilka osób. Było bardzo miło. Fajnie, że koleżanka te lody przyniosła. A obok stały wymyślne pasty eko, wege i fit. Doniosłam chleb i spróbowałyśmy. Bardzo smakowały.
W gąszczu doniesień o otyłości i ogólnie nieciekawym stanie żywności starać się będę zachować zdrowy rozsądek. Wskazać na to, że w jedzeniu potrzebny jest umiar, rozwaga. Że można mieć też nadwagę jedząc wyłącznie wegańskie posiłki, że można być szczupłym jedząc gluten.
Chciałam wyznać, że nie chcę zamknąć swojego życia tylko w tym co eko, fit i wegan. Chcę być sobą. Jeść te rzeczy, które mi smakują i cieszyć się, że mam co jeść i z kim. Siedzieć przy stole, przy ognisku, na pikniku. Chciałam wyznać, że nie zrobię z jedzenia mojego boga. Że, jeśli ktoś mnie zaprosi, będę wdzięczna za to, co przede mną postawi, nie analizując liczby kalorii i jakości składników.
To pisałam ja, Pastuszka, chrupiąc marchewkę i pijąc czarną kawę.