Wyznanie
Wrzuciłam na Facebooka zdjęcie dyni, która sobie na dziko wyrosła w kompostowniku. Ja, jako Estera wrzuciłam, nie Pastuszka. A dodatkowo jeszcze zdjęcie dyniowego soku, którego produkcję zlecił Synek Przylepa.
No i mam te polubienia, komentarze, bo dynia faktycznie rośnie jak szalona, ma z 10 zalążków owoców i pnie się gdzie tylko zdoła.
Dynia ładna, ładny opis, ładne zdjęcie. No i się wpisuje w trend eko, fit i wegan.
Siedzę tak sobie wczoraj wieczorem, piję ten sok dyniowy i myślę, co by było, gdybym wrzuciła zdjęcie mojej rodziny z Mc Donalda. Bo takowe posiadamy i w takim przybytku bywamy. No własnie, co by było. Zdjęcia nie wrzucę, za to coś wyznam.
Światełko w tunelu
Wczoraj wieczorem znowu się popłakałam. Siedziałam z dziećmi i rozmawiałam o strajku nauczycieli. Jak co dzień, od kilku dni. Całe swoje dotychczasowe zawodowe życie spędziłam w oświacie. Obecna sytuacja łamie mi serce. Wyraźny podział: rządzący – nauczyciele, strajkujący – nie strajkujący. Są jeszcze rodzice, dzieci, kuratoria, dyrektorzy i egzaminujący. Polaryzacja opinii, eskalacja przemocy słownej, szczególnie w wirtualnym świecie. Straszne, straszne słowa szyderstwa po obu stronach barykady. I ta pogarda.
To, co konieczne
Za mną dwa niesamowicie męczące tygodnie. Na początku seria przefajnych, ale też bardzo intensywnych spotkań i wydarzeń. Zanim stanęłam na nogi, zmiotły mnie choroby bliskich. Infekcje całej rodziny, mniej i bardziej poważne, niektóre nie do końca zdiagnozowane, mieszały się ze sobą jak w tyglu. Otarło się o szpital, były niemal bezsenne noce, myślenie o wszystkich i wszystkim w jednej chwili.
Ognisko przy drodze
W grudniu nie zrobiłam remanentu sumienia, nie rozliczyłam się z wykonanych zadań, nie odhaczyłam zdobytych sprawności. Jednak w ferworze wszechobecnych podsumowań zaczęłam się zastanawiać, po co piszę. Co to daje? Czy jest jakiś dalszy cel niż to, że po prostu lubię to robić.
Potem przeczytałam wszystkie swoje wpisy. Niektóre były takie sobie, inne jakby zupełnie nie z tego świata. Sprawiły, że płakałam zdziwiona i zaskoczona własnymi słowami.
Możesz
Jest wieczór. W kominku leniwie tli się płomień. Czas spać. Starszaki mkną do swoich pokojów, żeby się przyszykować. Zaraz wrócą w piżamach, z resztkami pasty w kącikach ust. Jak codzień posiedzimy w trójkę jeszcze trochę. Poczytamy razem. Pomodlimy się. Opowiemy o dniu, który minął, i tym przyszłym, który przed nami.
Ł. bierze na ręce Synka Przylepę, wchodzi na górę.
– Dobranoc, mamo. Do zobaczenia na księżycu – woła synek przytulony do taty.
Gwiazdka z nieba
Pewnego razu do moich rodziców przyjechał chłopak. Ot, taki młodzian w średnim wieku. I zachwyciła go wieś. Zachwyciła otaczająca dom zieleń, mleko prosto od krowy, jedzenie nieprzetworzonych produktów i piękny sad. Powtarzał, że tu jest jak w raju i że chciałby zostać tu na dłużej. Mój tata zgodził się, by młodzieniec został 2-3 tygodnie. Pod warunkiem, że będzie pracował jak każdy inny współmieszkaniec.
Nie sam
W wakacje wyskoczyłam z Ł. na działkę. Dosłownie po 5 minutach dzwoni moja siostra.
– Ester, jeśli możecie, to wracajcie. BT wywrócił się jadąc rowerem, nogę miał strasznie wygiętą, myślałam że ją złamał, ale chyba jest cała. Dłoń jest bardzo mocno zdarta. Nie wygląda to dobrze.- relacjonuje w pośpiechu. W głosie słyszę troskę.
Dwa domy
Dawno, dawno temu gospodarz wybudował dom. Drewniany dom z piecami kaflowymi w każdym pokoju, ze skrzynkowymi oknami i dwuskrzydłowymi drzwiami. Po pewnym czasie gospodarz podzielił swoje włości na dwóch synów. Jeden z synów zbudował dom tuż obok, drugi został na ojcowiźnie w starym domu. Na podwórzu przed starym domem stała studnia z żurawiem, niedaleko rósł sad z wysokopiennymi jabłoniami, za lasem były pola i łąki. Potem przyszła wojna, w starym domu stworzono szpital polowy. Tu ratowano życia ludzi, a tych, który odeszli składano przy płocie, w pobliżu drugiej studni. Powiadano później, że woda z tej drugiej studni jest niedobra, że tylko do schłodzenia mleka się nadaje, że pić z niej nie wolno.
Nie rzucę kamieniem
W góry poszedł Człowiek. I został tam. Nie zejdzie. Nie wróci do swojej rodziny. Nie było mi dane Człowieka poznać. Widziałam kilka wywiadów, czytałam nieco. Sprawa trudna, świeża, bolesna.
I nie moja.
Ale jako że czytałam o Człowieku, to natknęłam się na stos dobrych rad, wyrzutów i połajanek. Nie odpowiem na nie, bo to nie moja sprawa, kto jakie ma zdanie o Człowieku z gór. Napiszę tylko o jednej rzeczy, która trochę mnie dotyczy.
Pieniądze.