Weszła i dokładnie mi się przyjrzała. Zaprosiłam ją i synka. Porozmawiałam, przeprowadziłam badanie. W tym czasie patrzyła na mnie uważnie, tak jakby na coś czekała. Jakby chciała coś powiedzieć. W oczach widzę dziwne zamieszanie. W końcu bomba wybucha.
– Bo my się chyba znamy, ze Szkoły Muzycznej – i podaje swoje nazwisko. Teraz już jest wszystko jasne.