Jak najpiękniej

Sprawdziła raz jeszcze, gdy zdejmowała koszulę. Jest. Niewielki guzek pod pachą. Mały, prawie niewyczuwalny. W tym momencie w głowie wybucha kaskada pytań, na które tak trudno znaleźć odpowiedź.
Co dalej?  Co z diagnostyką?
Jak, gdzie i u kogo?
I to najważniejsze: Co z nimi?
Do głowy pcha się nieproszona wizja, gdy jej rodzina zostaje bez niej. Z tyłu głowy już czai się strach przed bólem i cierpieniem, choć przecież nic jeszcze nie boli. Nikt tutaj nie cierpi.
Bitwa o umysł. Prawdziwa bitwa rozgrywa się tam gdzieś głęboko pod powierzchnią. Ukryta przed oczyma osób trzecich. Strach i niepewność kontra wiara, nadzieja i miłość.
I wtem, niczym promyk z jasnego nieba, pojawia się myśl. Myśl, która niczym skalpel rozcina kłębiące się chmury niepokoju.
„Nie masz na to wpływu. Odejdziesz we właściwym czasie. A to, na co masz wpływ, to żeby zostawić po sobie najpiękniejsze wspomnienia. Żyć jak najlepiej. Tak, żeby najbliżsi taką właśnie cię zapamiętali.”
I to wystarcza. Może u kogoś innego to nic by nie zmieniło. Dla niej zmienia się perspektywa.  Tak, będzie żyła jak najpiękniej. Na to ma wpływ każdego dnia.
Potem jest lekarz, dokładny wywiad i szczegółowe, skrupulatne badanie.
– Wszystko jest w porządku.  Do zobaczenia za rok – słyszy.
Wychodzi wdzięczna i  już wie czego się nauczyła.
Dalej będzie żyła najpiękniej jak może. Każdego dnia.

 

 

Źródło grafiki: Obraz Bessi z Pixabay

Continue Reading

Ogród

Jest coś niezwykłego w tym momencie, gdy wyrywam pachnące ziemią marchewki, gdy zbieram kwaskowate borówki i pękate kalarepy. Gdy smakuję słodkich truskawek i cierpkich porzeczek. Jest coś niesamowitego, gdy okoliczna trawa i krzewy napojone wodą wręcz buchają zielenią. Gdy w powietrzu po deszczu unosi się ozonowy zapach, a parująca, nagrzana ziemia spowita jest lekką mgiełką. To jest ten moment, gdy na chwilę przenoszę się w czasie i przestrzeni. Przenoszę się w inne miejsce.  Przez moment jestem tam, gdzie nie ma śmiertelnie chorych dzieci, dorosłych bijących słabszych, ostrych jak brzytwa wyzwisk. Gdzie nie ma bólu i łez. Przez moment jestem w miejscu, do którego tęsknię całe życie, choć przecież nigdy tam nie byłam. Jestem w miejscu, które było stworzone dla mnie, gdzie zaplanowano bym mieszkała. Przez krótki czas jestem tam. Jestem w Ogrodzie.

 

Obraz Radfotosonn z Pixabay

Continue Reading

Wypuść ból

Hafija wrzuciła taką piękną infografikę – listę pytań do świeżych mam i od wczoraj o niej myślę.

Cofnęłam się o 5 lat. Przypomniało mi się, co czułam w ciepłe, lipcowe przedpołudnie. Pamiętam ostatnie momenty, gdy potworne skurcze oplatały brzuch i kręgosłup, a ja miałam w głowie jedną, wyraźną myśl: „Wypuść ból” .
Bez względu na wszystko, raz za razem  wypuszczałam go. Pozwalałam , żeby zrobił swoje i odchodził. Nie walczyłam, nie spinałam się, choć ciało krzyczało. Właśnie wtedy przyszedł na świat Synek Przylepa.
Coś mi się te pięć lat temu zadziało. Ta myśl „wypuść ból” towarzyszyła mi jeszcze przez kilka następnych dni. Większość czasu spędzałam wtedy w naszej sypialni. W tle brzmiało Bethel Music Instrumental, zza okna sączyło się lipcowe słońce, a ja dalej wypuszczałam  ból. Ten ból  fizyczny i ten w sercu, bo on w tym momencie jakoś tak sam wypłynął. Zaczęły przypominać mi się te trudne rozmowy, te ostre słowa, te wszystkie zranienia, które gdzieś głęboko ukryłam.  I znów wypuszczałam ból, płacząc, z synkiem przy piersi, siedząc w tej sypialni.
Wypuszczałam, odpuszczałam, wybaczałam.
Połóg – mało się o nim mówi. Kobieta właśnie przebiegła maraton, pokonała ból, urodziła się jako matka, pożegnała starą siebie, uczy się definiować siebie na nowo. Bardzo to trudne. To poczucie bezradności, wrażliwość na wszystko i wszystkich dookoła. Serce jak na dłoni – odsłonięte, bezbronne.
Wszystko to wróciło do mnie wczoraj z powodu jednej infografiki.
Dla mnie, te pytania od Hafiji, są jak plaster na duszę, jak ciepły kocyk, jak podnóżek do stóp, jak fotel bujany.
Przypominają mi, że po zwycięskiej walce trzeba dać sobie odpocząć.
Kobieto, która wydałaś na świat dziecko, niech Moc będzie z Tobą.  Twoje miejsce jest w szeregach Avengersów.
Continue Reading

Młodość

Poniedziałek
Ja: Kawa, dentysta córki, ogródek, kawa z siostrą i tatą, przedszkole – odebrać Przylepę, praca, ogródek. „Córka, zrób pranie, bo niedługo wyjazd daleki.”
Ona: Dentysta, a potem szok, że na dziś to dziewczyńskie spotkanie w Warszawie, a nie jutro i trzeba szybko jechać, wskakiwać w ciuchy i maseczkę. A tam jest masę śmiechu, bo tamta owamta wysiadła wcześniej, a tamci owamci chłopcy ciągle się gapili. I burza była straszliwa. Nie, pranie jeszcze mokre, nie nie spakowana. Nie, nie wie, o której ten wyjazd.
Continue Reading

Ognisko przy drodze

W grudniu nie zrobiłam remanentu sumienia, nie rozliczyłam się z wykonanych zadań, nie odhaczyłam zdobytych sprawności. Jednak w ferworze wszechobecnych podsumowań zaczęłam się zastanawiać, po co piszę. Co to daje? Czy jest jakiś dalszy cel niż to, że po prostu lubię to robić.
Potem przeczytałam wszystkie swoje wpisy. Niektóre były takie sobie, inne jakby zupełnie nie z tego świata. Sprawiły, że płakałam zdziwiona i zaskoczona własnymi słowami.
Continue Reading

Nie rzucę kamieniem

W góry poszedł Człowiek. I został tam. Nie zejdzie. Nie wróci do swojej rodziny. Nie było mi dane Człowieka poznać. Widziałam kilka wywiadów, czytałam nieco.  Sprawa trudna, świeża, bolesna.

I nie moja.

Ale jako że czytałam o Człowieku, to natknęłam się na stos dobrych rad, wyrzutów i połajanek. Nie odpowiem na nie, bo to nie moja sprawa, kto jakie ma zdanie o Człowieku z gór. Napiszę tylko o jednej rzeczy, która trochę mnie dotyczy.

Pieniądze.

Continue Reading