Poniedziałek
Ja: Kawa, dentysta córki, ogródek, kawa z siostrą i tatą, przedszkole – odebrać Przylepę, praca, ogródek. „Córka, zrób pranie, bo niedługo wyjazd daleki.”
Ona: Dentysta, a potem szok, że na dziś to dziewczyńskie spotkanie w Warszawie, a nie jutro i trzeba szybko jechać, wskakiwać w ciuchy i maseczkę. A tam jest masę śmiechu, bo tamta owamta wysiadła wcześniej, a tamci owamci chłopcy ciągle się gapili. I burza była straszliwa. Nie, pranie jeszcze mokre, nie nie spakowana. Nie, nie wie, o której ten wyjazd.
Wtorek
Ja: Kawa, praca, messenger z przyjaciółką o wspólnych sprawach, kawa z mężem, ogródek, „Gdzie córka? Jeszcze nie spakowana?”
Ona: Slow morning, gotowanie obiadu, a potem do koleżanki przez las. A, nie mówiła, że idzie?… no to teraz mówi, pa. No dobra, wieczór, już wraca. No dobra, pojedzie z ciocią na zakupy przed wyjazdem. No i z powrotem przy okazji przywiozła trzy koleżanki, bo szły środkiem drogi, to szkoda było zostawiać. Wpadły tak na spontana, odwiedzić. Tak, wieczorem. Nie, jeszcze nie spakowana. Śmichy chichy. Nie rób zdjęcia, mamo.
Środa
Ja: Kawa, przedszkole – zawieść Przylepę, zakupy i „Córka kup szczoteczkę”, maile, testy z BT, pożegnać córkę, odebrać Przylepę, kawa z bratową i siostrą, praca, „Córka , dojechałaś? Bawcie się dobrze”, ogródek
Ona: Nie ma szczotki do zębów, nie ma i koniec. Tak spakowana, tak, ma wszystko. Tak, wie wszystko i pamięta wszystko. Tak wsiadła z chłopakami, tak dojechali. Tak, będzie się dobrze bawić.
Młodość, esencja życia.
Źródło zdjęcia: pixabay