Znalazłyśmy się po pół roku siedzenia z przypadkowymi osobami. I przez cztery lata byłyśmy w szkole prawie nierozłączne. Połączyło nas wariackie poczucie humoru – potrafiłyśmy płakać ze śmiechu z wymyślonych przez nas historii, podczas gdy pozostali patrzyli na nas dziwnie. Widziałyśmy komizm w sytuacjach, które innym ludziom wydawały się niedorzeczne.
My: Bubka i Eta
Miała słuch muzyczny, ładny głos, świetnie śpiewała. Szczególnie „I will always love you” w łazience na wycieczce. Nie powiedziałam jej, kiedy weszła pani sprzątaczka. Ja na widok pani umilkłam taktownie, ona dalej wyła.
– Nienawidzę cię- jęknęła słabo, gdy pani pochwaliła, że śpiewa jak w radio.
Psikusy, żarty, drobne uszczypliwości – nie było powodu się obrażać. Stałyśmy po tej samej stronie. Nigdy przeciw sobie.
Jedzenie było ważne.
– Grunt, to się dobrze najeść przed klasówką- mawiała sięgając po jakąś wielką kanapkę z marchewką lub kiełkami tuż przed ważnym sprawdzianem.
Czasami robiłyśmy wspólne ucztowanie. Siadałyśmy przy szkolnym sklepiku pani Błyskawicy (domyślcie się, skąd to przezwisko). Ja wyciągałam fenomenalny żółty ser (rodzicielski wyrób), ona masło i świeży chleb i jadłyśmy częstując innych. Szczególnie tą koleżankę, która chudła w oczach. Na lekcji języka polskiego opracowałyśmy sposób na podjadanie. Zrzucałyśmy na podłogę długopisy i schylając się pakowałyśmy do ust garść chipsów z plecaka.
Gadałyśmy o wspólnej wyprawie do ginekologa (beznadziejna lekarka – rzeźnik), o chłopakach zaczepiających mnie na przejściu przez tory (To nie fair, dlaczego zawsze ciebie zaczepiają), o kolesiu, który zakochał się w niej na śmierć i życie (Ja tam nie wiem, czy to TEN).
Dyskutowałyśmy o niebie, życiu i śmierci z biblią w ręku. Nie mogłyśmy dojść do porozumienia.
– Czy jest szansa, że zmienisz zdanie? – spytałam podczas jednej z takich dyskusji.
– Nie – odpowiedziała szczerze.
– Ja też nie zmienię. Zostańmy przy swoich zdaniach i nie wracajmy do tego.
Szkolne życie nastolatki jest trudne. Dzięki Bubce mam świadomość, że mnie ten czas nie rozjechał. To był prawdziwy cud, że w takim tłumie ludzi znalazły się dwie osoby i były dla siebie pierwszym i ostatnim wyborem. Ona-umysł ścisły, ja- humanistka. Gdybyśmy były bardziej podobne, może skończyłoby się wspólnym kierunkiem studiów. A tak…pozostały cztery lat wspomnień.
Bubka, dziękuję. Dzięki tobie licealne lata nie smakowały jak popiół. Miały raczej smak świeżego chleba. Z masłem i domowym serem.
Źródło grafiki: Greg Raines na Unsplash